ORZEŁ Bieździedza 2:1 (0:0) Sobniów Jasło
Obydwie bramki zdobył Cyrulik
Skład: Urban - M.Kaleta, Fara(46' T.Kaleta), Osika(46' D.Czajka), K.Wilisowski(46' Gwiżdż) - T.Sikora, S.Sikora - Strugała(58' G.Wilisowski), Kulig, Górczany(46' Leśniak) - Cyrulik
W meczu ostatniej kolejki rundy jesiennej ORZEŁ pokonał na własnym stadionie ekipę Sobniowa. W pierwszej połowie mogliśmy oglądać w miarę dobrą grę obydwu drużyn, ale była ona dosyć przewidywalna. Goście uzyskali lekką przewagę w środku, ale im bardziej zbliżali się do pola karnego gospodarzy, tym bardziej brakowało im pomysłu na grę i po wymianie kilku podań ograniczali się do zagrywania długich piłek za plecy obrońców, gdzie pewnie na przedpolu czyhał Urban. Nasi zawodnicy mieli mniej z gry, ale za to klarownych sytuacji dopatrzyliśmy się więcej właśnie pod bramką Jaślan. Między innymi - nieuznana bramka Cyrulika, który znalazł się na pozycji spalonej; strzał w poprzeczkę tego samego zawodnika; chybienie z głowy w idealnej sytuacji przez Osikę; zmarnowana sytuacja "sam na sam" Kuliga. Jaślanie mieli co prawda dwie "setki", ale bardzo dobre spotkanie zaliczył nasz golkiper i nie dał się oszukać w żadnej z tych sytuacji. W innych akcjach brakowało wykończenia. Bezbramkowy wynik do połowy był lekkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę ilość sytuacji podbramkowych. O drugiej części spektaklu ciężko cokolwiek napisać. Piłka prawie przez cały czas "wisiała" w powietrzu, ciężko było dostrzec trzy celne podania z rzędu, a zamiast tego mieliśmy pełno bezsensownych fauli. W około 60 minucie wynik spotkania otwiera Cyrulik, po indywidualnej akcji. Nasz napastnik zabawił się z defensywą przyjezdnych i oko w oko z bramkarzem okazał się lepszy. Na wyrównanie nie czekaliśmy długo, bo zaledwie osiem minut. Fatalne nieporozumienie Szymona Sikory z Karolem Wilisowskim przy linii bocznej, zawodnik Sobniowa przejmuje piłkę, przerzuca ją do niepilnowanego partnera na skrzydle i po raz kolejny obronną ręką z sytuacji jeden na jeden wychodzi Urban. Niestety przy dobitce nie miał już nic do powiedzenia. Interweniować próbował jeszcze Fara, ale ostatecznie piłka wturlała się do bramki. Przez ostatnie dwadzieścia minut obydwie drużyny starały się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Bliżsi tego byli Jaślanie, ORŁOWI w tym meczu gra kompletnie się nie kleiła. W 85 minucie, Tomasz Sikora przejmuje piłkę na środku boiska i... Chyba tylko on wie, co zrobił w tej sytuacji. Strzela? Podaje? Ciężko to opisać, ale płasko lecąca piłka wpada pod nogi stojącego na 15 metrze Cyrulika, ten odruchowo dostawia nogę, piłka odbija się od niej i zmierza prosto pod poprzeczkę. Siła tego strzału(?) była znikoma i kiedy wydawało się, że nic z tej sytuacji nie wyjdzie bramkarz przyjezdnych przepuszcza futbolówkę przez dłonie. Sobniów nie mając nic do stracenia rzucił się praktycznie całą drużyną do ataku i w ciągu ostatnich pięciu minut zdążył wywalczyć trzy rzuty rożne, po ostatnim z nich Osika wybija piłkę z linii bramkowej, a w międzyczasie Farze udało się odebrać piłkę napastnikowi gości, który wcześniej minął już Urbana. Udało się dowieźć wynik do końca, ale gra pozostawiała wiele do życzenia. Spotkanie to było bardzo specyficzne, obydwie drużyny nie strzeliły bramek w sytuacjach, w których powinni strzelić, a koniec końców bramki zostały zdobyte w taki, a nie inny sposób. Jak mawia powiedzenie - szczęście sprzyja lepszym, wynik idzie w świat i to się teraz dla naszej drużyny liczy. Przed nami bardzo długi okres zimowy, który musimy sumiennie przepracować.
Treningi we wtorek i czwartek o godzinie 18:00 na orliku.
Podsumowanie sezonu jeszcze w tym tygodniu.
